Pasza białkowa (taka jak rośliny strączkowe czy soja) zajmuje tylko trzy proc. gruntów w UE i starcza na pokrycie 30 proc. potrzeb zwierząt gospodarskich. UE musi większość paszy importować. A to nie zawsze jest dobre - często nie spełnia ona unijnych standardów.
W ostatnich latach produkcja paszy malała. Teraz deputowani chcą ten trend odwrócić. Według nich jest to konieczne, jeśli chcemy dbać o nasze zdrowie, klimat i bioróżnorodność.
Zdaniem niemieckiego deputowanego Martina Häuslinga (Zieloni) ostatnim spekulacjom na rynku paszy można by zapobiec, gdyby więcej paszy było hodowane lokalnie, na terenie Unii. - To oznaczałoby większą niezależność i większe zarobki dla rolników. Zwierzęta byłyby zdrowsze, a mięso i mleko miałyby lepsza jakość - argumentował Häusling.
Wyjaśnił, że obecny deficyt jest wynikiem umów handlowych pomiędzy Europą a USA o podziale produkcji. Dzięki nim UE stała się głównym eksporterem produktów zbożowych, a USA paszy białkowej.
Sprawozdanie Parlamentu zwraca uwagę na to jak wielką rolę produkcja paszy białkowej odgrywa w walce z ociepleniem klimatu, ochroną bioróżnorodności, wody i ziemi. - Te porozumienia powinny być zniesione - dodał Häusling.
Deputowani wzywają kraje Unii do zrewidowania swojej "polityki białkowej". Chcą także raportu na temat możliwość zwiększenia produkcji paszy białkowej w UE i monitorowania pochodzenia paszy, która jest sprowadzana na teren Unii.
Źródło: europarl.europa.eu